piątek, 21 października 2011

Wróg publiczny numer 1


O Zlatanie Ibrahimoviciu prawdopodobnie powiedziano już wszystko. Snajper z Malmö jest obecnie jedną z największych gwiazd Serie A. Jednak, czy aby na pewno Zlatan dalej jest tym samym zawodnikiem, co przed laty, kiedy to poprowadził Inter Mediolan do trzech tytułów mistrzowskich z rzędu?

Szwed powrócił na Półwysep Apeniński po nie do końca udanej przygodzie z drużyną Dumy Katalonii. Można było mieć zastrzeżenia do gry Szweda, ale patrząc na jego statystyki, odnosi się wrażenie, że Ibrahimović poprawnie zaczął swoją przygodę z ligą BBVA. Jak się później okazało, 22 gole w 42 spotkaniach nie wystarczyły, aby przekonać włodarzy Cules do pozostawienia napastnika i bez żalu oddali go do AC Milan. Sytuacja analogiczna do tej sprzed czterech lat, kiedy to do Serie A powrócił inny wielki napastnik  - Luis Nazario da Lima „Ronaldo”. Obydwaj panowie odnosili sukcesy z Interem Mediolan, po czym przenieśli się do słonecznej Hiszpanii, a następnie powrócili do Włoch. Tym razem zdecydowali się na podpisanie kontraktu z największym rywalem – AC Milan. Kibice Nerazzurrich byli bardzo poruszeni, kiedy dowiedzieli się, że ich idole sprzed lat wybrali taką drogę na kontynuowanie kariery i po prostu ich znienawidzili.
Dla Zlatana to uczucie nie jest obce. Bez większych przeszkód zmieniał pracodawcę, nie bacząc na takie aspekty jak honor, czy lojalność. Ajax Amsterdam w 2004 roku postanowił sprzedać szwedzką perełkę do Juventusu. Tam zawodnik dojrzał, wiązano z nim ogromne nadzieje, widziano w nim następcę Alexa Del Piero, Davida Trezeguet i Pavla Nedveda w jednym. Zdawał się być piłkarzem kompletnym. Imponujące warunki fizyczne wskazywały na to, że Szwed będzie grał jako wysunięty napastnik. Nic bardziej mylnego. Zlatan mierzy 195 cm i waży 95 kg, a pomimo tego potrafi z niewiarygodną łatwością mijać rywali, jest świetnie wyszkolony technicznie i dysponuje także umiejętnością, która pozwala, na umiejscowienie go wśród największych – umie wygrywać mecze w pojedynkę. Do tej pory występował w trzech włoskich drużynach: Juventusie, Interze i obecnie w Milanie. Za każdym razem wypowiadał się z wielkim szacunkiem dla każdej z tych ekip (o Barcelonie również wypowiadał się w samych superlatywach), jednak kibicom nie podobało się to już tak bardzo, jak prasie, która potrzebowała kilku rewelacyjnych informacji na okładkę najnowszego wydania. Mieli mu za złe, że kluby zmienia z tak niewiarygodną łatwością, a przecież chodzi o kluby, które co sezon rywalizują o miano najlepszej drużyny we Włoszech.
Przed transferem do AC Milan, Ibrahimović miał na koncie 80 goli w 158 występach w Serie A. Tyle udało mu się osiągnąć w ciągu 5 sezonów gry w Italii. Wielu wątpiło w to, czy odnajdzie się on w nowym środowisku oraz czy powróci do dawnej formy. Okazało się, że Zlatan wciąż ma to coś. Poprowadził swoją nową drużynę do tytułu mistrza Włoch. Jednak Szwed nie słynął tylko i wyłącznie ze swych nieprzeciętnych umiejętności. Posiadał także coś wyjątkowego, co odróżniało go od reszty wielkich – niebanalny charakter. Zlatan w wieku 17 lat zdobył czarny pas w taekwondo i czasami na boisku ponosiły go emocje. Otrzymywał dyskwalifikację za swe niechlubne czyny, prasa rozpisywała się nad jego przydatnością do zespołu. Po cóż to drużynie zawodnik, który nie potrafi utrzymać swych nerwów na wodzy?
Szwed jednak zawsze miał patent na włoskich (i nie tylko) pismaków. Na boisku prezentował niesamowitą kreatywność, momentami koledzy z drużyny mieli problemy z rozszyfrowaniem niektórych zagrań Ibrahimovicia. Niekonwencjonalne zagrania piętą (w różnych sytuacjach) oraz potężne bomby z dystansu to jego znaki firmowe.
Aktualny sezon to dla Milanu póki co pasmo rozczarowań. Po 6 ligowych kolejkach klub Silvio Berlusconiego zajmuję trzynastą pozycję w tabeli. Złożyły się na to dwa zwycięstwa, dwa remisy i dwie porażki. W Lidze Mistrzów jest nieco lepiej, gdyż AC Milan piastuje pozycję wicelidera tabeli grupy H, zaraz za wielką Barceloną (remis 2:2 na Camp Nou). Największe zastrzeżenia można mieć nie do gry Szweda, ale do jego wypowiedzi dla prasy: raz wspomina o chęci zmiany otoczenia, czasem o tym, że futbol nie sprawia mu już takiej radości. Warto odnotować, że Szwed pobiera z kasy klubu 9 mln euro za sezon gry. Raczej nie może narzekać na swoje zarobki, zwłaszcza, że trzeciego października ukończył trzydzieści lat.
Czego można życzyć Szwedowi? Z pewnością tego, by znów mógł czuć radość, która towarzyszy grze w piłkę. Przypuszczam, że już teraz trudno będzie kibicom zapomnieć o krnąbrnym napastniku z Malmö. Przecież Zlatana Ibrahimovicia można albo kochać, albo nienawidzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz